Skoro ostatnio tylko o wyborach to i sekta oczywiście Wyborcza, wyszło trochę tak jak by ci którzy zaliczali innych do tej Smoleńskiej nagle zapragneli mieć własną i to zupełnie nową, jak spod igły. Co całkiem słuszne jest bo chociaż leming to miła gadzina ale tak być ciągle do niego porównywanym to jakoś niefajowe jest.
Tak więc różne salonowe i niesalonowe uczone faje, że zacytuję klasyka, zrobiły chop do kupki i mamy wysyp uzasadnień, że te exit pole a nawet i entry pole to nie muszą się zawsze zgadzać z, że liczba nieważnych głosów jest nieważna a ich rozkład terytorialny nie rozkłada niczego na łopatki, że w komisjach wszelkich pracują i bedą pracować tylko najuczciwsi z uczciwych, że niczego zaszachrować fizycznie się nie da, że errare humanum est i że ... sami wicie rozumicie. I jako ukoronowanie wszystkich ‘że’ dodać trzeba, że to wszystko mogło się przytrafić samo z siebie i bez żadnego związku jednego z drugim oraz wszystkiego ze wszystkim i wszystkimi.
W rezultacie mieliśmy wysyp a wręcz kumulację niekorzystnych zjawisk niezależnych z których każde może mieć określony stopień prawdopodobieństwa. Wprawdzie jak to mamy z np wzorem Drake’a na liczbę cywilizacji w naszej galaktyce z którymi można nawiązać łączność radiową stopniom tym można przyznawać dowolne liczby z przedzialu <0,1> ale jeśliby tak któryś z członków tej nowej ale już powszechnie szanowanej Sekty zechciał coś tak na prędce policzyć to wynik końcowy (z dokładnościa do 7-go miejsca po przecinku) stałby się zapewne tym mitem założycielskim bez którego żadna sekta ani rusz.
